sobota, 3 sierpnia 2013

Wtem - grande finale...

Przepraszam wszystkich zainteresowanych tym blogiem za ciszę, która zapanowała.

Po prostu na nic nie mam czasu, a może tylko jestem wyjątkowym leniem i bałaganiarzem, jeśli chodzi o organizację czasową. Ja nie wiem, jak to robi taka na przykład LolaJoo, która przy gromadce dzieci i gospodarswie do ogarnięcia daje radę publikować prawie każdego dnia.

Albo taka Intensywnie Kreatywna Agnieszka z Rogu Renifera - jej podstawowe kursy szycia są takie że buty spadają z wrażenia. Co prawda prawie wszystko to wiem, ale miło jest obejrzeć ciekawe filmy instruktażowe z doskonałym komentarzem znamionującym wiedzę praktyczną a nie jednokrotne przeczytanie instrukcji. Jednym słowem - czapki z głów!

Spodnie są skończone mniej więcej od trzech tygodni, ale nawet nie miałem czasu wykonać przepięknych fotografii. Zrobiłem tylko kilka w trakcie roboty.

W trakcie szycia spodni uszyłem jeszcze kilka rzeczy, o tym w następnych postach.




W końcu, po trzech tygodniach wyszło coś takiego:






Choć to wierna kopia moich ulubionych jeansów, które są z bardzo cienkiego materiału, to jednak doszedłem do wniosku, że materiał też swoje robi. Ten jest lekko rozciągliwy a przy tym trochę sztywny.

Ogólnie to mam sympatyczne spodnie, przy następnych skupię się bardziej na części "zadniej", bo wyszło mi jakoś tak... nie za bardzo.

Jeszcze raz przepraszam za moje opóźnienie.

Marek


P.S. Mamy sąsiada/przyjaciela Michała. Trochę sobie szyje w ukryciu, jeszcze nie odwazył się na założenie bloga sprawozdawczego, ale to nic - popracuję trochę nad nim. Na razie popracowałem nad jego starym Łucznikiem (typ 723), który teraz nadaje się do użytku. Do tego jego ojciec, który też szyje (!), ma nowego, "komputerowego" Łucznika do wspólnego użytku, więc Michał ma dwie maszyny.

Co prawda, w dzisiejszych, mocno nowoczesnych czasach ogólnie nam panującej chińszczyzny ten "Łucznik" ma z Łucznika jedynie nazwę i jakościowo zupełnie nie przystaje do mojej maszyny z ogólnie znanego sklepu na "L", która okazuje się być produkcji Husqvarny. Proszę bardzo, kto ma maszynę lidlową, niech sobie porówna:

Mała uwaga - maszyna na zdjęciu jest modelem PO liftingu, który polegał na tym, że usunęli jedno pokrętło do ustawiania położenia igły/szerokości zygzaka i szpulkę umieścili poziomo. Czyli Lidl wykorzystał nieprodukowany już model.

Razem z Michałem zapisaliśmy się więc na bezpłatny kurs kroju i szycia w Mińsku Mazowieckim - (dla użytkowników FB tutaj link: https://www.facebook.com/events/172654012916688/) a dla innych tutaj http://ckziumm.edu.pl/kwalifikacyjne-kursy-zawodowe/ - organizuje to Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego w Mińsku Mazowieckim. Nie mamy daleko. Chciałbym nauczyć się czegoś więcej, niż umiem teraz. Zobaczymy jak pójdzie.

Śmiem twierdzić, że spodnie już potrafię, teraz mam zamiar uszyć sobie marynarkę.Widziałem taki jeden fajny model, uszyty z grubej tkaniny dresowej i będę miał taką samą, albo nawet lepszą.

4 komentarze:

  1. oj tak jest różnica jeśli chodzi o tkaniny. Dlatego nie rozumiem robienia próbek jakiegoś modelu z innej tkaniny. Bardzo wiele od niej zależy. A jak sie szyje coś na wzór, tak jak Ty to uczyniłeś :D to warto chyba jakiś zapas bezpieczeństwa zostawić :) A spodnie tak czy siak pierwsza klasa :D

    OdpowiedzUsuń
  2. W sumie mój tata też szył więc nic mnie nie powinno dziwić. Spodnie - szacun. Z tą maszyną to zastanawiałam się nad nią.... tą z L. Ale uznałam, że nie honor mieć maszynę z L. Teraz żałuję.

    OdpowiedzUsuń