niedziela, 12 maja 2013

Szpilki zostały rzucone!

Wbrew temu, co pisałem w ostatnim poście, nie udało mi się wykroić czasu na jakiekolwiek prace krawieckie.

W zeszłym jednak tygodniu dostałem reprymendę od sympatycznej koleżanki po "hobbystycznym fachu", która obserwuje mojego,jakże mocno zaniedbywanego, bloga. Zaniedbywanego z braku czasu.

W związku z tym właśnie przystąpiłem do kopiowania:


Z braku wykroju, który rzuci mnie na kolana, postanowiłem skopiować moje najfajniejsze spodnie.

Mam nadzieję uporać się z wykrojem do jutra.



niedziela, 17 marca 2013

Czterech braciszków ma już ubranka

Jak mówili, tak zrobili:



Melduję posłusznie, że wszystkie cztery foteliki są już ubrane.

Koszty:

16 mb materii, wraz z wysyłką - 58,00 zł.

Około 800 metrów nici - koszt nieznany, stare zapasy. Wszystko obrzucone pseudo-overlockiem i zeszyte ściegiem potrójnym.

Trzy czwarte kredki krawieckiej.

Przypalony żelazkiem koniec centymetra. Da się używać, ale mam jeszcze inne.

Jedna wygięta szpilka, którą udało mi się pogiąć przy zeszywaniu poszpilkowanych kawałków. Na blogu Bartka ktoś pytał, czy da się po szpilkach jechać normalną stopką - da się doskonale (ja nie lubię fastrygować). Szpilkę dało się wyprostować, więc strata żadna.

Jedna igła - w zasadzie jeszcze nie jest strasznie tępa, ale należy się wymiana na nową. Koszt nieznany - stare zapasy.

Zyski - praktycznie nowe meble.

Czas wykonania - około pięć tygodni, ale z braku czasu w piętnastu kawałkach. Jeden pełny dzień roboczy prucia starego pokrowca wraz z układaniem materii i rysunkami do wykroju. Ze dwa dni obrzucanie całości i planowania dalszych czynności. Oraz prasowanie. Reszta to szycie właściwe.

Przy właściwym planowaniu da się to zrobić w dwa - trzy dni pracy.

Teraz przystępuję do prac związanych z tą materią:


Wiosna się zbliża (nareszcie!), trza się zaopatrzyć w nowe portki. 

czwartek, 7 marca 2013

Projekt tapicerski vel pokrowce - dużo zdjęć

Wiele lat temu, w pewnym znanym szwedzkim sklepie meblowym (na "I"), kupiliśmy sobie bardzo ładne foteliki. Dokupiliśmy do nich również drugi komplet obić. W wersji świątecznej (obicia białe), fotelik wygląda tak:




Tutaj prezentacja obicia codziennego (nie chciało mi się już "przebierać" fotelika, to praca iście syzyfowa):


Obicia uszyte były z bardzo grubego, mocnego materiału. Metka mówi, że len z bawełną. Coś jak grube płótno leżakowe, tylko przyjemniejsze w dotyku.

Niestety, Pędzący Rydwan Czasu zrobił swoje i na podłokietnikach zrobiły się takie ładne dziurki:



Do tego obicia białe mają dodatkową wadę, bo wraz z upływem czasu i wycieraniem się warstwy wierzchniej, spod spodu zaczęła przeświecać jakaś szarawa kanwa. Na pierwszym obrazku to widać na podłokietnikach - to nie brud jeno szarość wyglądająca spod spodu.

Białe zakładaliśmy wyłącznie na różne imprezy, na codzień używając zielonych. Niestety goście chodzą przeważnie w jeansach i zostawiają ślady. Co oznacza zdejmowanie obić po każdej imprezie i pranie, nie będące w sumie kłopotliwe, niestety dochodzi jeszcze prasowanie (gniecie się jak cholera) i z tym jest problem.

Do tego, gdy zielone wyblakły od słońca i poprzecierały się na podłokietnikach (z obliczeń wyszło mi, że dopiero po dziesięciu latach - piękny wynik) zostaliśmy tylko z białymi. Cosik trzeba było na to poradzić.

Rozprułem więc najbardziej zniszczony pokrowiec na elementy składowe, aby mieć wykrój do przyłożenia na nowy materiał obiciowy:




W pewnym znanym portalu na "A" znalazłem takie coś:



Bardzo przyjemna, mocna bawełna z jakimiś domieszkami. Sprzedający miał całą belkę - 70 m, niestety szerokość tylko 45 cm. Ale za to cena mocno zachęcająca, bo 3,00 zł za metr.

Zacząłem obmyślać ile potrzeba na cztery foteliki i na kanapę, której fajnie byłoby uszyć nowe ubranko.

Kiedy zacząłem tworzyć rysunkowe plany tego, jak rozplanować tę mizerną szerokość na kanapie, która z natury jest większa i jak zrobić jakieś sensowne figury geometryczne, aby ludzi nie gryzło w oczy po wykonaniu, dostałem wiadomość, że niestety, ale zostało tylko 16 metrów bieżących. Coś tam na belce źle napisano a oni nie rozwijali całej.

Palec Boży, czy co - w rysunków i z natury wyszło mi, że na każdy fotelik potrzeba będzie prawie 4 metry.

Stanęło więc na pokrowcach wyłącznie na foteliki.

Całość przejechałem pseudo-overlockiem po krawędziach cięcia i do pralki. Potem prasowanie.

Następnie materia została pocięta na kawałki czterometrowe, na poniższym zdjęciu jedna warstwa z już nałożonymi "wykrojami":


Cięcie i kompletowanie elementów:



Następnie całość trzeba było "obrzucić":







Jeden element okazał się być większy, niż szerokość materiału - siedzisko. Zrobiłem wstawkę ze ścinków w miejscu, gdzie siedzisko spotyka się z oparciem, bo i tak wpycha się to potem w szparę:





A potem, po narysowaniu linii szycia, zabrać się do "szycia właściwego:


Trochę ciężko dobrze ustawić materię zaczynając od brzegu, aby paski się "zbiegały" na wierzchu podłokietnika.











Pierwsze przymiarki na modelu:


Efekt końcowy:






Na pierwszy rzut oka wszystko gra, jedynie materia jest bardzo wiotka i przesuwa się na tym foteliku, wymagając ciągłego poprawiania. Do tego warstwy gąbki trochę się powygniatały i przydałaby się nowa gąbka. Ale ogólnie jestem zadowolony. Na razie są dwa pokrowce, resztę zrobię do przyszłego tygodnia.

Jak Wam się podoba?

poniedziałek, 4 marca 2013

Torba na zamówienie

Moja mama zażyczyła sobie torby na zakupy. Zwykłej, prostej. Z bawełny, a jednocześnie mocnej.

W pewnym znanym portalu na "A" wybrałem coś takiego:


Nazywało się "Bawełna z domieszkami". Miało być grube i mocne. Ja z kolei jestem księgowym z urodzenia i nie odważyłbym się na tak śmiały opis. No chyba że 99,99% domieszek do bawełny można nazwać domieszkami.

Grube - tak. Mocne - jak cholera. Bawełna? Ta sprzedająca chyba na głowę upadła. Plastik plastikowy w plastiku. Podpalony skrawek tlił się i topił, pryskając wokół rozżarzonym plastikiem. 

Do tego po przecięciu rozkręcały się nitki i bałem się, że spruje się zupełnie, jeszcze przed uszyciem.


Powstały dwie torby. Jedna z nich tutaj:


Zrobię lepsze zdjęcia przy świetle dziennym.

Dodatkowa korzyść to taka, że po upraniu schnie w piętnaście minut. I było tanie, bo to jakaś resztka 1,3 x 1,3 m.

Mama bardzo zadowolona. A ja też mam fajną torbę.

Dodatkowo, jak dowiedziała się o moim projekcie tapicerskim, o którym jeszcze będzie, to chce mnie ubrać w pokrowce na swoje fotele i kanapę.

Zajawka tego kolejnego projektu:


Bardzo, ale to bardzo przyjemna materia - len z bawełną.






Szlufki ver. 2.0 i inne uszytki

Przepraszam Was bardzo za długą ciszę w eterze. Na nic nie mam czasu.

Spodnie prawie dopracowane. Niestety mam bardzo mało czasu, czasem nawet nie uda mi się wyrwać pół godzinki, więc się poddaję. Od mojego ostatniego postu trzeba było wyprawić dwie wielkie imprezy towarzyskie, więc czasu na szycie było mało.

W międzyczasie zabrałem się do roboty. Poprzednie szlufki wyszły mi pokracznie i jakoś niestarannie. Odprułem je całkiem.

Nowe zaprojektowałem znacznie lepiej. Podkleiłem fizeliną, bo tak mi się wydaje mocniej, oszpilkowane zaparowałem żelazkiem z podkładką dystansową (mało się grzeje, za to jest dużo pary).



Niestety, mój aparat robi bardzo słabe zdjęcia z bliska. Nie wiem, czy to kwestia sztucznego światła, czy wiekowości tego prześwietnego sprzętu.

W każdym razie spodnie już skończone. Generalnie jestem zadowolony z pierwszego poważnego uszytku. Będę miał piękne spodnie do chodzenia po domu. W tym tygodniu dorzucę zdjęcia. Czasu brak na cokolwiek. Mam sporo pracy, dużo czytania i jeszcze wpadła mi spora praca zlecona do wykonania w pilnym terminie.

Kolejne spodnie na wiosnę i lato będą odrysowane z innych, które są znacznie lepiej dopasowane, niż przypadkowy wykrój.

W międzyczasie jeszcze zacząłem szycie kolejnych rzeczy. Jednej (ale w dwóch kopiach):


oraz drugiej, która będzie wielkim projektem tapicerskim: 


I ten projekt nastręczył sporego głowienia się, bo materia miała tylko 45 cm szerokości.

Ale o tym w następnych odcinkach.



niedziela, 27 stycznia 2013

Rozdawajka i pierwsze spodnie

W grudniu, Bartek, mistrz jeszcze (lojalnie uprzedzam) niedościgły, ogłosił Rozdawajkę. Zgłosiłem się i, jak pewnie widzieliście, trochę napisałem o sobie.

Już pierwszego stycznia pojawiły się wyniki:


Stałem się zatem właścicielem, pardon le mot, zajebistej zakładki:



Zakładka przydała sie do bardzo adekwatnej lektury.

W międzyczasie zamówiłem sobie dwie materie. Jedna to cienkie płócienko na letnie spodnie (białe w grantowe prążki) a druga to grubsza bawełna w kolorze brudnym-szarym, również prążkowana:


W sklepie była promocja i granatowa bawełniana podszewka była po kilka złotych, więc też sobie kupiłem.

A dalej to już szybko, fastryga pseudo-overlokiem: 



oraz:


A także pełne pranie w pięćdziesięciu stopniach, wraz z prasowaniem.

Materie okazały się być bardzo wytrzymałe i prawie wcale się nie zbiegły. Na szerokość po centymetrze, na długości po około dwa (kupony mają po dwa metry długości). Nie jest źle.

Następnie postanowiłem skrócić sobie męki i znaleźć gotowy wykrój. Okazało się, że kobitkom o wiele łatwiej i im łatwo znaleźć tysiące różnych sztuk garderoby, spodnie męskie prawie nie istnieją (przynajmniej w dziedzinie wykrojów). Albo garniturowe albo jakieś hipsterskie wynalazki z krokiem w kolanach. 

Już się witałem z gąską, bo okazało się, że Papavero has it! Niestety nie do końca, bo mojego rozmiaru brak. Ale od czego kreatywność. Postanowiłem sobie i z tym poradzić dokonując poprawek w trakcie.

Więc drukowanie i sklejanie: 


Wycinanie:


Układanie:


i krojenie:


Nie jestem zadowolony z jakości zdjęć, bo w rzeczywistości ta materia jest znacznie mniej brzydka. Generalnie spodziewałem się większych problemów, ale poszło całkiem nieźle.

Niestety, to było ostatni niesprawdzony wykrój, który przyjąłem w ciemno. Po dokonaniu pomiarów, doszedłem do wniosku, że spodnie z niego uszyte zapinałyby się mnie dziesięć centymetrów nad pępkiem, więc musiałem dokonać niezbędnych zmian. Również szerokość nogawek była zbyt duża, a tylne kieszenie były jakieś nie-takie. Słowo daję, że umiem posługiwać się centymeterem i wybrać właściwy rozmiar z tabeli, ale czy to jest takie trudne stworzyć jakieś wykroje, które nie będą tylko na facetów z dupą jak szafa i na słoniowych nogach? 

Zmian dokonywałem dosyć długo, bo to nie takie łatwe pobierać z siebie wymiary, będąc spętanym materią, z której na każdym kroku jeżą się szpilki.


A propos kroku - to najtrudniejszy, jak na razie szczegół i po trzech próbach fastrygowania i dwukrotnym pruciu ciągle nie jestem zadowolony. 

Do tego, dla ułatwienia, postanowiłem zrobić rozporek na guziki. Niestety jeszcze muszę poćwiczyć obrabianie dziurek w czterech krokach. Tutaj zdobiłem sobie jedną próbę na jakimś ścinku i od razu zacząłem robić dziurki właściwe. To był błąd.

Bardzo Ważna Osoba zasugerowała, żeby użyć kontrastowej nici i aby wykorzystać jakiś ozdobny ścieg, stanęło więc na energicznie różowej nici i dostało się wlotom kieszeni:


Kieszeniom tylnym też się dostało:


Ostatnie ściegi:


Wszystko elegancko objechałem elastycznym jak się okazało, pseudo-overlokiem.

W zasadzie wyszło całkiem równo i jestem prawie całkiem zadowolony. Sporo nerwów kosztowały mnie poprawki i obmyślanie sposobów na ogarnięcie całości.

Wyrób prawie gotowy, w towarzystwie mojej nowej zakładki (jeszcze raz dziękuję):


Teraz tylko zmienię szlufki na nowy model oraz zmienię worki w kieszeniach, bo nie bardzo mi pasują, poprawię niedoróbki w okolicy guzika głównego i będzie można sfotografować ten wyrób na żywym modelu.



Podumowanie - nie zrobię już kolejnego błędu i następne spodnie zrobię z wykroju odrysowanego z takiego modelu, jaki ma dobre proporcje i wymiary. Części widoczne po zdjęciu spodni będą uczciwie obszyte jakąś fajną podszewką. Oraz będę jeszcze dokładniejszy, bo w detalach, a szczególnie w szlufkach nie popisałem się.