W pewnym znanym portalu na "A" wybrałem coś takiego:
Nazywało się "Bawełna z domieszkami". Miało być grube i mocne. Ja z kolei jestem księgowym z urodzenia i nie odważyłbym się na tak śmiały opis. No chyba że 99,99% domieszek do bawełny można nazwać domieszkami.
Grube - tak. Mocne - jak cholera. Bawełna? Ta sprzedająca chyba na głowę upadła. Plastik plastikowy w plastiku. Podpalony skrawek tlił się i topił, pryskając wokół rozżarzonym plastikiem.
Do tego po przecięciu rozkręcały się nitki i bałem się, że spruje się zupełnie, jeszcze przed uszyciem.
Powstały dwie torby. Jedna z nich tutaj:
Zrobię lepsze zdjęcia przy świetle dziennym.
Dodatkowa korzyść to taka, że po upraniu schnie w piętnaście minut. I było tanie, bo to jakaś resztka 1,3 x 1,3 m.
Mama bardzo zadowolona. A ja też mam fajną torbę.
Dodatkowo, jak dowiedziała się o moim projekcie tapicerskim, o którym jeszcze będzie, to chce mnie ubrać w pokrowce na swoje fotele i kanapę.
Zajawka tego kolejnego projektu:
Bardzo, ale to bardzo przyjemna materia - len z bawełną.
torba materiałowa zawsze się przydaje :) powodzenia w dalszym szyciu! :)
OdpowiedzUsuńFajna torba wyszła, materiał wygląda ciekawie, szkoda że taka plastikowa :)
OdpowiedzUsuńtorba fajna i przydatna - szczególnie, że szybko schnie :) ale ten pasiasty materiał z ostatniego zdjęcia jest fantastyczny i już czekam na następny post ;)))
OdpowiedzUsuńSwojej mamie uszyłam kilka dni temu torbę, plastikową właśnie. Bałam się, że będzie się elektryzować okrutnie ale nie jest źle. Te wielorazówki są zajebiste tylko mi się ciągle gdzieś gubią i teraz noszę się z zamiarem uszycia kilku, żeby po prostu były;)
OdpowiedzUsuń